„Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP”.

Jak doszło do zbrodni katyńskiej?

 

Natalia Lebiediewa: Zamiary sowieckiego kierownictwa wobec Polaków przetrzymywanych w obozach specjalnych NKWD nie były jasne. Na początku grudnia 1939 roku postanowiono przekazać akta policjantów z Ostaszkowa do rozpatrzenia przez Kolegium Specjalne NKWD ZSRR. W tym celu do obozu przyjechał sam Piotr Soprunienko, naczelnik Zarządu Jeńców Wojennych NKWD. Dokumenty zostały przesłane i 22 lutego 1940 roku or⁠zeczono wobec 600 osób wyroki skazujące na zesłanie do obozów na Kamczatce na okres od trzech do sześciu lat.

Wcześniej, bo 20 lutego, Soprunienko napisał pismo do swego zwierzchnika, ludowego komisarza spraw wewnętrznych Berii, proponując przekazanie Kolegium Specjalnemu dokumentacji jeńców przetrzymywanych w Kozielsku i Starobielsku, w tym funkcjonariuszy polskiego wywiadu i osadników wojskowych. Sugerował również, by grupę ok. 700 lekarzy, inżynierów i adwokatów, którym nie udowodniono działalności antysowieckiej, wypuścić na wolność. Na tym dokumencie Beria zanotował: Towarzyszu Merkułow, proszę o rozmowę. Już 22 lutego Mierkułow, zastępca Berii, podpisał dyrektywę, w której powierzył badanie polskich jeńców obwodowym władzom NKWD. Istnieje jeszcze inny dokument, w którym figuruje zapytanie w sprawie realizacji planu wywozu jeńców wojennych skazanych na zesłanie. Plan ten zostaje wstrzymany, podobnie jak rozpatrywanie spraw Polaków przez Kolegium Specjalne. W tym czasie Beria szykuje wniosek do Stalina i innych członków politbiura, by ich rozstrzelać. Powstał on między 2 a 5 marca, najprawdopodobniej 3 marca, co ustaliłam na podstawie liczby jeńców znajdujących się wtedy w obozach, która pokrywała się z umieszczoną we wniosku. Wstępny projekt powstał do 29 lutego. Możliwe, że Stalin wprowadził jakąś korektę. Dokument był przerabiany do 3 marca i ostatecznie został przyjęty przez politbiuro 5 marca.

Co zatem wydarzyło się pomiędzy 20 lutego a 5 marca, że zapadła decyzja o rozstrzelaniu Polaków? Myślę, że to Beria zasugerował ich zamordowanie, a ostateczną decyzję podjął Stalin. Warto zwrócić uwagę na zdanie umieszczone w dokumencie przez Berię: Każdy z nich [jeńców] oczekuje oswobodzenia, by uzyskać możliwość włączenia się w walkę przeciwko władzy radzieckiej. W jaki sposób mogliby to zrobić, siedząc w obozach i więzieniach? Mogli być groźni tylko w wypadku wybuchu wojny ZSRR z Wielką Brytanią i Francją. W owym czasie trwałą wojna sowiecko-fińska i alianci zachodni planowali wysłanie do Finlandii korpusu ekspedycyjnego, w którym mieli walczyć również Polacy, a także bombardowanie pól naftowych w Baku i na Kaukazie. Mogły one pozbawić ZSRR jedynych wtedy źródeł ropy naftowej i w dużym stopniu mogłyby osłabić armię niemiecką, korzystającą z sowieckiej ropy. Te plany zostały zablokowane przez Szwecję, która nie zgodziła się na udostępnienie swojego terytorium, oraz przez Turcję, która nie udostępniła swojej przestrzeni powietrznej. Gdyby stało się inaczej, zbrojny konflikt z mocarstwami zachodnimi stałby się nieuchronny. Stalin tego nie chciał. Kazał przerwać ofensywę w Finlandii i podpisać zawieszenie broni. A jednocześnie nakazał zlikwidować polskich oficerów.

 

Dlaczego w Rosji wciąż neguję się odpowiedzialność za zbrodnię katyńską, mimo że ujawniono tak wiele dokumentów ją potwierdzających?

 

Natalia Lebiediewa: Mamy masę dokumentów świadczących o rozstrzelaniu polskich oficerów i więźniów politycznych przez NKWD. W dokumentacji dotyczącej obozu w Ostaszkowie są informacje o egzekucjach. Mój przyjaciel, który pracował w archiwach Federalnej Służby Bezpieczeństwa, opowiadał, że w tych dokumentach znajdują się meldunki składane Mierkułowowi o liczbie oficerów rozstrzelanych w Twerze, ówczesnym Kalininie, w poszczególnych dniach. Jest w nich mowa łącznie o 6 tys. ludzi. A przecież do Kalinina Niemcy nie dotarli, nie mogli więc ich zabić. Mimo to są jeszcze ludzie, którzy twierdzą, że to wszystko wymysł. Wiktor Iliuchin, zmarły poseł do Dumy Państwowej, i Płotnikow, który uważa się za eksperta tejże Dumy, opublikowali artykuł o procesach norymberskich i Katyniu, w którym udowadniali, że tej zbrodni dokonali Niemcy.

Na konferencji, która odbyła się półtora roku temu w Muzeum Sił Zbrojnych, tenże Płotnikow wystąpił z referatem forsującym tezę o niemieckiej winie za Katyń. Prowadził ją gen. Wasilij Christoforow, szef archiwów Federalnej Służby Bezpieczeństwa, który po zakończeniu obrad powiedział mu: Jak pan może być ekspertem Dumy Państwowej, skoro opowiada takie bzdury. Przecież Duma orzekła, że była to jedna z najcięższych zbrodni okresu stalinowskiego. Gdy zwolennicy Płotnikowa próbowali jeszcze dyskutować, usłyszeli: Gen. Christoforow zna wszystkie dokumenty FSB na ten temat – te ujawnione i te nigdy niepublikowane. Gdyby istniał jakikolwiek dokument potwierdzający wersję niemiecką, to Duma nie uznałaby mordu katyńskiego za zbrodnię stalinowską.

Mimo że władze Federacji Rosyjskiej oficjalnie to przyznały, w telewizji pokazywane są programy, które prezentują nieprawdziwą wersję. Gdy w 2011 roku prezydent Dmitrij Miedwiediew pojechał na uczczenie rocznicy śmierci w Smoleńsku prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, zostałam zaproszona do telewizji państwowej. W studiu siedział m.in. Kurginian, redaktor naczelny nacjonalistycznego pisma „Sut’ Wremieni”. Przywiozłam ze sobą książkę Białe plamy, czarne plamy. Sprawy trudne w relacjach polsko-rosyjskich i gdy oznajmiłam, że dowodzi ona, iż z polskimi historykami można współpracować, a nasze idee są zbieżne, wyszarpnął mi ją. Trafił na mój artykuł „Zbrodnia katyńska” i wykrzyknął: Jaka zbrodnia?! Jak pani może tak pisać?!

To był koszmar. Broniłam się, jak mogłam, choć dziennikarz prowadzący ciągle mi przerywał. Wszyscy mogli się wypowiedzieć pod koniec programu i tylko ja zostałam pozbawiona tej możliwości. Uczestniczyli w nim również polscy reżyserzy Krzysztof Zanussi i Andrzej Wajda, którego wyciszono tak, że nie było go słychać. Miałam uczucie, jakby wytarzano mnie w błocie.

Ludzie, którzy popierają demokrację, nie mogą patrzeć na podobne manipulacje. Ale wśród nacjonalistów i ludzi myślących stereotypami w rodzaju: „Polacy zawsze byli i są do nas wrogo nastawieni” albo „Katyń to wymysł”, takie programy budzą sympatię. To niestety jest nadal znacząca część społeczeństwa.

 

Jakie były początki pani badań nad zbrodnią katyńską?

 

Natalia Lebiediewa: Zdecydował przypadek. Dziennikarz Władimir Abarinow, który jako jeden z pierwszych podjął ten temat jeszcze w czasach ZSRR, pokazał mi list polemizujący z jego artykułem. Autorem był oficer służący w batalionie wojsk konwojowych NKWD, który pilnował więźniów z obozu w Kozielsku. Nie było w tym liście nic ciekawego oprócz numeru owego batalionu. Poradziłam Abarinowowi, aby poszukał informacji o tej jednostce w Centralnym Archiwum Armii Czerwonej albo w archiwum NKWD. Ten poszedł, ale napisał, że prosi o dokumentację dotyczącą Katynia. Nic nie dostał – okazało się, że w żadnym dokumencie nie występuje słowo „Katyń”. Wtedy sama poszłam do archiwum i znalazłam dokumentację batalionu pilnującego obozu w Kozielsku. Otrzymywał rozkazy z Głównego Zarządu Wojsk Konwojowych NKWD, więc dotarłam do tych akt i uzyskałam znacznie więcej informacji. Dowiedziałam się, że konwoje transportowały więźniów do miejscowości Gniezdowo położonej w pobliżu Lasu Katyńskiego. Od razu zrozumiałam, że wpadłam na właściwy trop. 

Pani dyrektor Centralnego Archiwum Armii Czerwonej, która bardzo bała się tego tematu, powiedziała: Dlaczego pani tu siedzi? W budynku obok znajduje się wydzielone Archiwum ds. Jeńców Wojennych. Powiedziałam o tym historykowi Jurijowi Zorii i on załatwił przepustkę dla siebie i dla mnie. Byłam wtedy zajęta, wiec on był pierwszy. Od razu poleciał do Komitetu Centralnego, do Ministerstwa ds. Archiwów, poinformował o tych dokumentach, w wyniku czego archiwum zostało zamknięte na pół roku. Później udało mi się do niego dostać. Na podstawie badań napisałam artykuł i złożyłam do druku w miesięczniku „Mieżdunarodnaja Żizń”. Kserokopie ok. 70 dokumentów, które wydostałam z archiwum, za pośrednictwem Siergieja Stankiewicza dotarły do wpływowego sekretarza KC KPZR i członka politbiura Aleksandra Jakowlewa. Ten pokazał je sekretarzowi generalnemu KC KPZR Michaiłowi Gorbaczowowi, który chciał nawet, aby to opublikować, ale został zablokowany przez Biuro Polityczne.

Stankiewicz poinformował też o istnieniu takich dokumentów gazetę „Moskowskije Nowosti”. Właśnie miałam wyjechać do Wielkiej Brytanii, gdy w tej sprawie przyszedł do mnie dziennikarz Giennadij Żaworonkow. Przystałam na opublikowanie tych materiałów, ale tylko wtedy, gdy zgodzi się na to Jakowlew. Ten nie tylko się zgodził, ale wręcz wymusił publikację na naczelnym „Moskowskich Nowosti”. Zrobiło się ogromne zamieszanie. Naczelny został wezwany do zastępcy kierownika Wydziału ds. Międzynarodowych KC KPZR Falina, który – jak mi opowiadano – tupał i krzyczał, że nigdy więcej nie dostanę przepustki do żadnego archiwum, nigdzie nie wyjadę i nic nie opublikuję. Przez trzy tygodnie w Anglii żyłam w napięciu, nie miałam pojęcia, co ze mną będzie. Artykuł mój i Żaworonkowa „Katinskaja tragiedija” ukazał się 25 marca 1990 roku. A 13 kwietnia agencja TASS ogłosiła, że zbrodnię katyńską popełniło NKWD. Czuję się dumna, że zmusiłam władze do uznania tego faktu. Czasem warto postawić wszystko na jedną kartę w imię słusznej sprawy.

Dziękujemy za rozmowę

przeł. Maria Góralczyk

Rozmowa została przeprowadzona w 2014 roku.

 

 

Natalia Lebiediewa, rosyjski historyk, pracuje w Instytucie Historii Rosyjskiej Akademii Nauk, zajmuje się stosunkami międzynarodowymi i dziejami drugiej wojny światowej. Od wielu lat bada zbrodnię katyńską, mając ogromne zasługi w jej dokumentowaniu i walce z kłamstwem katyńskim w ZSRR i Rosji. Została za to uhonorowana Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a Wydział Historyczno--Filozoficzny Uniwersytetu Łódzkiego nadał jej tytuł doktora habilitowanego. Członek Polsko--Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych. W Polsce ukazała się jej książka Katyń. Zbrodnia przeciwko ludzkości (Warszawa 2007), uczestniczyła też w przygotowaniu czterotomowej edycji źródłowej Katyń. Dokumenty zbrodni. 

« Powrót

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2022”

Projekt finansowany z budżetu państwa w ramach konkursu Ministra Spraw Zagranicznych RP "Dyplomacja publiczna 2022"

Dofinansowanie 100 000 zł

Całkowity koszt 100 000 zł