Wiosna 1943 roku
„Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP”.
Od pierwszych dni kwietnia 1943 roku do mieszkańców większych miast Generalnego Gubernatorstwa docierały pierwsze, jeszcze niepotwierdzone, informacje o odnalezionych niedaleko Smoleńska grobach polskich oficerów zamordowanych strzałem w tył głowy. Niemcy postanowili nadać sprawie większy rozgłos.
Jeszcze przed nadaniem oficjalnej informacji radiowej Niemcy dokonali pierwszych ekshumacji, m.in. ciał generałów Mieczysława Smorawińskiego i Bronisława Bohatyrewicza. 10 kwietnia do Smoleńska wyjechała polska delegacja, złożona z przedstawicieli Polskiego Komitetu Opiekuńczego, Rady Głównej Opiekuńczej, lekarzy oraz dziennikarzy i pisarzy. Byli to przede wszystkim znani przed wojną pisarze: Ferdynand Goetel i Jan Emil Skiwski; lekarze dr Konrad Orzechowski i dr Edward Grodzki, oraz Edmund Seyfrid – dyrektor RGO. Delegację uzupełniali dziennikarze z prasy gadzinowej: Władysław Kawecki („Goniec Krakowski”) i Brunon Widera („Nowy Głos Lubelski”). Fotoreporterem był Kazimierz Didura, na co dzień osobisty fotograf Hansa Franka; zdjęcia robił także
dr Grodzki. Każdy z nich miał do wykonania określone zadanie. Niemcy zakładali, że różnorodny skład komisji uwiarygodni przekazywane z miejsca zbrodni wiadomości. Spodziewali się również, iż w Katyniu pojawią się wysłannicy Polskiego Państwa Podziemnego (nie mylili się, bowiem Goetel, Orzechowski i Didura mieli kontakt ze środowiskami konspiracyjnymi). Mało tego, Niemcy byli gotowi zaprosić do Katynia delegację rządu gen. Władysława Sikorskiego (nawet z samym premierem) i zagwarantować jej nietykalność.
Z wyjazdem tej delegacji należy powiązać jeszcze jeden ważny epizod. Niemcy wysłali wówczas ekipę filmową, której zadaniem było przygotowanie materiału dokumentalnego z Katynia z aktywnym udziałem Polaków. Spodziewali się, że raczej nie będą zainteresowani oficjalnymi wypowiedziami przed kamerą − jedynie Władysław Kawecki udzielił oficjalnego wywiadu. Ekipa filmowa ukryła na terenie cmentarzyska kilka mikrofonów, głównie w okolicy miejsca pracy komisji lekarskiej. Niemieccy oficerowie, oprowadzając Polaków wokół rozkopanych grobów, starali się tak dobierać trasę przemarszu, aby mikrofony rejestrowały ich komentarze, opinie i wypowiedzi, które później można byłoby wykorzystać w filmie. Jego premiera odbyła się w Krakowie 22 kwietnia 1943 roku. Potem film był regularnie wyświetlany w innych miastach Generalnego Gubernatorstwa i włączonych do Rzeszy (Bydgoszczy, Łodzi, Poznaniu i Toruniu).
GADZINÓWKI KRZYCZĄ
W Generalnym Gubernatorstwie Niemcy rozpoczęli poszukiwana członków rodzin zamordowanych w Katyniu Polaków. Natychmiast dotarli do brata gen. Smorawińskiego (rzecz jasna, sprawę odpowiednio nagłośniono). Z kolei do Katynia wyjeżdżali kolejni Polacy reprezentujący przeróżne instytucje lub z własnej inicjatywy.
13 kwietnia 1943 roku niemieckie władze oficjalnie poinformowały o odkryciu grobów 10 tys. zamordowanych w Katyniu polskich oficerów. Adolf Hitler osobiście nakazał rozpropagowanie tej informacji w skali ogólnoświatowej. Propagandowa machina nabierała rozmachu. Już 14 kwietnia rano prasa gadzinowa przyniosła pierwsze artykuły na temat Katynia. „Nowy Kurier Warszawski” opublikował wówczas tekst pt. „Bolszewicy zamordowali tysiące polskich oficerów. Delegacja Polaków z Ferdynandem Goetelem na czele oglądała wstrząsające cmentarzysko”. Artykuł podpisał tajemniczy dla czytelników tp. Faktycznie był nim Władysław Kawecki, który w kwietniu i w maju 1943 roku opublikował największą liczbę artykułów i wywiadów na temat zbrodni katyńskiej. Warto zwrócić uwagę, iż nie licząc Kaweckiego i Skiwskiego, inni uczestnicy delegacji unikali publicznych wypowiedzi na temat Katynia. Teksty sygnowane inicjałem G. (sugerujące Ferdynanda Goetla) oraz wywiad m.in. z dr. Marianem Wodzińskim to mistyfikacja Kaweckiego, który w Katyniu skrzętnie notował wypowiedzi członków polskiej delegacji i wykorzystywał je potem bez ich wiedzy.
Dzień lub dwa po pierwszej publikacji o Katyniu śladem „Nowego Kuriera Warszawskiego” podążyły inne gadzinówki wydawane w Generalnym Gubernatorstwie. Niektóre wysłały swoich korespondentów i obok tekstów przygotowanych przez Telpress drukowały artykuły dotyczące zagadnień regionalnych związanych z mordem katyńskim (np. „Nowy Głos Lubelski” opublikował artykuł Brunona Widery pt. „Lubliniacy wśród ofiar bolszewickich”). Jedną z nielicznych gadzinówek, które nie wysłały swojego dziennikarza do Katynia, była kierowana przez Stanisława Wasylewskiego „Gazeta Lwowska”, chociaż redakcja na bieżąco informowała o postępie prac ekshumacyjnych.
Prasa gadzinowa drukowała pierwsze listy nazwisk zamordowanych, które były jedynym źródłem wiedzy na ten temat. Jednocześnie wydawcy gadzinówek dokładnie realizowali wytyczne Josepha Goebbelsa, który chciał skłócić aliantów i ocieplić wizerunek Niemców. Warto zauważyć, iż gadzinówki miały w tym wypadku przewagę na prasą konspiracyjną. Przede wszystkim były łatwiej dostępne i miały znacznie więcej informacji na temat samej zbrodni. Co nie znaczy, że podziemne wydawnictwa nie zajęły stanowiska w tej sprawie. 15 kwietnia 1943 roku „Biuletyn Informacyjny” w tekście „Mogiła pod Smoleńskiem” informował o sowieckiej odpowiedzialności za śmierć polskich oficerów i jednocześnie przypominał, że ci, którzy odkryli groby w Katynium mają na sumieniu inne polskie ofiary z Palmir, Wawra, ziem zachodnich i obozów koncentracyjnych. Wiosną 1943 roku światło dzienne ujrzała broszura Katyń. Zamordowani. Mordercy. Oskarżyciele, w której zaprezentowano oficjalne stanowisko rządu RP i Polskiego Państwa Podziemnego. Tylko pepeerowski „Głos Warszawy” pisał o łajdackiej prowokacji niemieckiej.
WIZJE LOKALNE W LESIE KATYŃSKIM
14 kwietnia 1943 roku do Katynia wyjechała druga polska delegacja złożona z kilku lekarzy i dziennikarzy. W jej składzie znaleźli się przedstawiciele PCK (m.in. Kazimierz Skarżyński, dr Tadeusz Pragłowski, dr Hieronim Bartoszewski, dr Stanisław Plappert
i dr Adam Szebesta, Ludwik Rojkiewicz, Jerzy Wodzinowski i Stefan Kołodziejski), ks. Stanisław Jasiński z Caritasu (jako osobisty
delegat kardynała Adama Sapiehy) i dziennikarz Marian Maak.
Później ekipa PCK została poszerzona; dołączyli do niej m.in. dr Marian Wodziński oraz laboranci i sanitariusze z Zakładu Medycyny Sądowej i Zakładu Anatomii Patologicznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Niektórzy członkowie tej delegacji również przygotowali raporty dla instytucji konspiracyjnych, Kościoła katolickiego oraz PCK.
W połowie kwietnia do Katynia przybyły pierwsze delegacje dziennikarzy zagranicznych, m.in. ze Szwecji, Szwajcarii i Hiszpanii. Największą aktywnością wykazali się wówczas Jimenez Cabarello i Christer Jagerlund, autorzy kilkudziesięciu artykułów i broszur wydanych w języku hiszpańskim i szwedzkim. W kolejnych dniach dotarli tu również publicyści i reporterzy m.in. z Belgii, Bułgarii, Danii, Holandii, Finlandii, Francji, Norwegii, Portugalii, Protektoratu Czech i Moraw, Rumunii, Słowacji i Włoch. Zagraniczne delegacje przewijały się przez Smoleńsk i Katyń praktycznie przez prawie całą drugą połowę kwietnia i pierwsze dni maja 1943 roku.
Po wyjeździe drugiej polskiej delegacji Niemcy na miejsce zbrodni przywieźli polskich jeńców wojennych z kilku oflagów. Byli to ppłk dypl. Stefan Mossor, kpt. Konstanty Adamski, kpt. Stanisław Cynkowski, kpt. Eugeniusz Kleban, ppor. Stanisław Gostkowski i ppor. pilot Zbigniew Rowiński. Płk Mossor stanowczo odmówił oficjalnych wypowiedzi, przygotował natomiast szczegółowy raport dla rządu RP, który dotarł do Londynu, niewykluczone, że za cichym przyzwoleniem Niemców, którzy przymykali oczy na wszelkie inicjatywy nagłaśniające sprawę katyńską. Jeńcy potajemnie wywieźli z katyńskiego cmentarzyska wydobyte z mogił guziki od mundurów oraz fragmenty sznurów do wiązania rąk ofiar. Płk Mossor po powrocie natychmiast został wysłany do Berlina i rozpoczął odwiedziny wśród Polaków wywiezionych do Niemiec na roboty. 28 kwietnia 1943 roku do Katynia przyjechała Międzynarodowa Komisja Lekarska; jej członkowie, z wyjątkiem Szwajcara dr. François Naville’a, pochodzili z krajów kontrolowanych przez Niemcy. Specjaliści przeprowadzili drobiazgowe badania lekarskie i na ich podstawie określili przybliżony termin zbrodni popełnionej na polskich oficerach. Ponad wszelką wątpliwość wskazali na wiosnę 1940 roku. Podpisany przez nich dokument końcowy niebawem został rozpowszechniony w całej okupowanej Europie. Po powrocie z Katynia członkowie komisji szeroko relacjonowali w swoich krajach prace ekshumacyjne oraz przygotowali indywidualne raporty.
W połowie maja 1943 roku po raz drugi dotarł do Katynia dziennikarz Władysław Kawecki. Na miejscu otrzymał od Niemców zadanie zweryfikowania listy ofiar, którą na bieżąco przygotowywała Komisja Techniczna PCK. Już niebawem w Generalnym Gubernatorstwie lista ofiar ujrzała światło dzienne w postaci broszury Wykaz członków byłej Armii Polskiej zamordowanych przez bolszewików, 1943 r. Niemcy przywieźli do Katynia również grupę jeńców alianckich, w tym oficerów amerykańskich i brytyjskich. Dr Marian Wodziński zanotował, że rozmawiał z nim jeden z brytyjskich oficerów, który dopytywał się o okoliczności mordu. Odpowiedziałem mu – wspominał lekarz – że jak dotychczas nie natrafiłem na żadne dowody, które by mogły obciążać Niemców, wszystkie zaś ujawnione okoliczności i znalezione dowody przemawiają za tym, że zbrodni dokonali Sowieci.
W maju 1943 roku przebywał w Katyniu jeszcze jeden ważny dziennikarz, który resztę życia poświęcił wyjaśnianiu okoliczności zbrodni katyńskiej. Był to Józef Mackiewicz, dziennikarz z Wilna, który przyjechał do Smoleńska przede wszystkim jako tajny wysłannik Armii Krajowej. Po powrocie do Wilna opublikował wstrząsający
wywiad pt. „Widziałem na własne oczy”. Mackiewicz minął się z delegacją robotników (Włodzimierz Ambroż, Edmund Killer, Leon Kowalewicz, Stanisław Kłosowicz, Mikołaj Marczyk i Jan Symon) z Generalnego Gubernatorstwa. Stanisław Kłosowicz był postacią powszechnie znaną; przed wojna uprawiał kolarstwo i reprezentował Polskę na igrzyskach olimpijskich w Amsterdamie w 1928 roku. Nie jest wykluczone, że przywożąc go do Katynia, Niemcy kierowali się właśnie jego sportową biografią i popularnością. Oprócz Polaków w tym samym czasie w Katyniu przebywali kolejni dziennikarze z krajów europejskich, neutralnych i okupowanych, a także oficerowie zaprzyjaźnionych z Niemcami armii. Ostatnimi Polakami, którzy wyjechali z Katynia, byli członkowie Komisji Technicznej PCK. Pracowali oni na miejscu do 3 czerwca 1943 roku.
W sumie od kwietnia do czerwca 1943 roku miejsce sowieckiej zbrodni wizytowało pięćdziesięciu kilku Polaków z Generalnego Gubernatorstwa, ziem wcielonych do Trzeciej Rzeszy oraz jeńców.
Ich wiedza i obserwacje niewątpliwie przyczyniły się do wyjaśnienia okoliczności zbrodni, której dokonało NKWD w kwietniu i maju 1940 roku.
Tadeusz Wolsza, historyk dziejów najnowszych, pracuje w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk i w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy